Do niedawna każdy mój weekend był pracujący.
Teraz zmniejszyłam ilość pracy do minimum.
W sobotę deweloper organizował festyn dla najmłodszych - było super! :)
Dziewczynki zadowolone, mama też :)
Wszystkie atrakcje były darmowe, maluchy mogły zajadać się wata cukrową do woli:) Moje zrezygnowały po dwóch :P
Jedyny minus całego wyjścia to uczulenie Zuzi na farbki. Wyszła jej wysypka na policzkach i miała spuchnięte oczka. Na szczęście szybko zeszło.
W niedzielę D zabrał nas na rejs stateczkiem po Warcie :)
To dopiero była atrakcja!
Mrówki nie miały pojęcia gdzie jadą i były bardzo zadowolone z niespodzianki :)
Atrakcja niedroga - 10 zł w dwie strony za osobę dorosłą a radość ogromna.
Na brzegu można zjeść pyszną grochówkę i świetną kiełbaskę drobiową z grilla - pycha!
Pan, który sprzedaje jedzonko ma bardzo przyjazne pieski, które ganiają za piłka aż miło.
Przez te małe kundelki wrócił do nas temat psa... Zastanawiamy się, zastanawiamy póki co :)
Pies jest jak dziecko a ja nie wiem czy chce trzecie no dobra czwarte D też jest jak dziecko czasami :P
Po statku i grillu poszliśmy na stary rynek. - jest rozłożony wąż z którego leci woda i można się ochłodzić pod tą ogromną fontanną :) Mrówki nie przeszły obojętnie obok wody ;)
Ze starego powędrowaliśmy na deptak gdzie mają najlepsze na świecie prawdziwe lody :) Uwielbiam smak delicji i sernika na zimno - mega! A cena zaskakująco niska.
Później D poszedł na siłownię a my na chwilę do starego browaru i do domu.
Dopadła nas wichura i burza. W tramwaju woda z dachu przeciekała ale przetrwałyśmy :P
Do napisania! :*
ale dziewczyny już duże!
OdpowiedzUsuńhej ja troszkę zmieniłam adres bloga bo za duzo z rodziny go czytało...
OdpowiedzUsuńhttp://olguska2plus3.blogspot.com/