środa, 7 października 2015

Padłaś? Powstań... tylko jak?

Ostatnie 1,5 tygodnia to jakaś porażka. Zawaliłam wszystko co tylko mogłam zawalić. W pracy, w domu, z dietą i ćwiczeniami. 
Jedna wielka porażka. 
Moja pierwsza reakcja? Płacz bo co ja innego mogę? Obwinianie całego świata o moje niepowodzenia, moje lenistwo i brak dyscypliny. Na kogoś przecież zwalić trzeba.
Próbuję wstać, otrzepać się i zacząć żyć pełnią zycia, tak jak powinnam to robić odkąd przeprowadziłam się na swoje. Miałam takie plany... a nie zrealizowałam z nich nic. 
Wszystko mnie przytłacza, boję się otworzyć kalendarz żeby zapisać co mam do ogarnięcia. Chyba jednak zapisane będzie mniej przerażające. Plan jak się z tym wszystkim zmierzyć powinien byc lekiem na całe zło. 
Potrzebuję wsparcia bo kopa w tyłek już dostałam i to takiego, że do końca życia będę pamiętać jak bolało. Z resztą boli do tej pory.
Nie wiem jak można tak wszystko rozwalić i to własną głupotą!
Będę Wam wdzięczna dziewczyny za pomoc... Jeśli możecie to podzielcie się ze mną swoimi sposobami na organizację. 
Od 7 do 16:30 mam czas na pracę, ogarnięcie domu i siebie 
a paradoksalnie nie mam czasu na nic. Wcześniej nie miałam czasu a teraz to juz w ogóle. Wszystko odkładam na ostatnią chwilę a później jest stres że z czymś nie zdąże i zazwyczaj nie wyrabiam...
Eh :(
Na poprawę humoru moja ostatnia zdobycz 

4 komentarze:

  1. czasami wszystko się wali ale to po to by docenić to co mamy by na chwilę się zatrzymać i przeanalizować swoje życie...

    OdpowiedzUsuń
  2. Każdemu z nas zdarzają cięższe okresy ale tylko dla tego, żeby móc się bardziej zmotywować i następnego dnia pokazać całemu światu, że jesteśmy jeszcze silniejsi

    OdpowiedzUsuń
  3. Czuję to w kościach, też miałam takie chwile w życiu, ale po burzy wychodzi słońce, daj sobie czas, nie zadręczaj się czymś tam nie zrobionym, z czasem to się poukłada, przeszłas, a nawet przechodzisz nadal w swoim życiu pewien przełom i jeszcze się nie zaklimatyzowałaś. Wiem, że łatwo powiedziec, ale pamiętam siebie, jak kipiałam, jak się zadręczałam, jak wydawało mi się, że z niczym sobie nie radzę, że nie nadążam, to wtedy własnie zatrzymałam się na poważnie, na spokojnie przemyślałam, nabrałam pokory, wypisałam sobie dobre i złe i wyszło, że tych dobrych jest więcej i to jakoś pomogło, a potem to już życie podarowało samo niespodziankę i jakoś to się kręci wszystko do dziś, ale trzeba zmienić myślenie, trzeba sobie poukładac, przewartościowac i tak Olga pisze, docenić i zacząć się cieszyć tym co się ma, a wtedy energia na resztę przyjdzie sama :) Zacznij od siebie, będzie dobrze.

    OdpowiedzUsuń
  4. od jakiegoś czasu też co nie co ćwiczę i usiłuje zmienić swoje tragiczne nawyki żywieniowe, ale ostatnio przez natłok wszystkiego opuściłam się strasznie.

    Wróciłam do bloga więc jeśli masz ochotę to zapraszam do mnie.
    moja-mala-rodzinka.blogspot.com
    jeśli nie masz już dostępu do bloga to odezwij się na maila ania0240@wp.pl


    Buziaki

    OdpowiedzUsuń

Bardzo Ci dziękuję za komentarz:)
Jeśli jesteś tu pierwszy raz zostaw swój adres napewno Cię odwiedzimy:)
Obraźliwe komentarze będą natychmiast usuwane.