poniedziałek, 10 listopada 2014

Neurolog i diagnoza

Hej!

W piątek byłyśmy u neurologa. Od czwartku Zuzia praktycznie cały czas przewracała oczami a w piątek to była jakaś masakra. Popłakiwałam co chwilę po kryjomu zamartwiając się o nią.
Pojechałyśmy do Pani doktor na 17:30. Po wstępnym wywiadzie i badaniach Pani doktor stwierdziła padaczkę. Przeczuwałam taką diagnozę ale jak usłyszałam ją z ust lekarza poczułam się jakby ktoś mnie uderzył. Chyba nie do końca dopuszczałam do siebie myśl, że to może być epilepsja. Pani doktor zapisała nam leki i dała skierowanie na badanie dna oka oraz do szpitala na EEG i rezonans. Okulistę mamy w środę na 14:30 a na EEG i rezonans będziemy musiały poczekać ok miesiąca. W sumie EEG mogłoby być w czwartek ale Zu mi nie zaśnie, musiałaby zostać w szpitalu a dla jednego badania nie ma sensu jej trzymać trzy dni na oddziale. Dlatego wszystkie badania załatwimy za jednym razem jak Pani doktor załatwi rezonans. Rezonans ma być w znieczuleniu. Jak usłyszałam hasło znieczulenie to aż zamarłam, napłynęły mi łzy do oczu. Lekarz twierdzi, że to mniej szkodliwe niż KTG więc... eh. Sama nie wiem co myśleć.
Całą drogę do domu Zu miała atak. Razem z D mieliśmy oczy pełne łez bo w aptece nie było leków a lekarka mówiła, że każdy atak to chwilowe niedotlenienie dla mózgu.
W sobotę z rana wyruszyłam na poszukiwania leku. Wyobrażacie sobie, że w żadnej aptece na św. Marcinie go nie było? Byłam chyba w czterech aptekach i dopiero na u. 23 lutego dostałam jedną paczkę! A miałam zapisane trzy...
Od soboty Zu bierze leki. Widać poprawę, nie przewraca oczami, czasami tylko mruga kilka razy na sekundę. Zaczęłyśmy od 1/3 saszetki przez dwa dni a dzisiaj przyjęła 1/2. Jeszcze jutro połowa a od środy będzie brała już cała saszetkę.
Wizytę u neuro mamy umówioną na piątek ale nie wiadomo czy się dostaniemy bo są już trzy osoby wciśnięte i nas przyjmą tylko jeśli ktoś zrezygnuje.  Jeśli się nie uda to kolejna wizyta jest 28 listopada.
Straszne jest to, że na prywatne wizyty trzeba tyle czekać...
Muszę jeszcze iść z Zosią do endokrynologa ale przed tym czeka nas ATPO, FT3 i FT4.
Ufff...
Wygadałam się.
Miłego wieczoru:)

8 komentarzy:

  1. Przynajmniej wiesz co jej jest. Najgorsze gdy się lekarze sami nie wiedzą co się dzieje a dziecko przelewa się przez ręce.
    I tak masz szczęście co do terminów. W Warszawie prywatnie do neurologa czeka się od 4 do nawet 8 miesięcy (leczę migrenę, więc u mnie nie ma nawet refundacji, za to np. Czesi kupują nasze polskie leki u siebie na refundację), do endo pół roku (a jeszcze ze 2-3 lata temu czekało się najwyżej 2 miesiące). O NFZ nie chcę nawet myśleć - mam skierowanie od rodzinnego i tylko patrzeć jak zadzwonię i mi powiedzą, że już na przyszły rok nie mają miejsc. Także ten...
    Buziaki :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O matko! To cieszę się, że u nas czeka się max dwa tygodnie... Nie wyobrażam sobie czekania na prywatną wizytę tyle czasu. Na temat NFZ to już nawet mi się pisać nie chce...

      Usuń
  2. Boze! Karolina wspolczuje Tobie, nie wyobrazam sobie tego :( najgorsze jest jak dziecku cos dolega, a nie mozna mu pomoc w zaden sposob... Powiem Ci, ze jestes niesamowita, zazwyczaj matki odrzucaja mysl, ze z ich dzieckiem jest cos nie tak i bagatelizuja objawy, Ty wzielas to na barki i dzialasz strasznie szybko. Na szczescie epilepsja ma kilka, kilkanascie swoich odmian, sa te gorsze i lepsze i z lekami da sie pewnie normalnie zyc, a moze i z tego wyrosnie? :) Moja kolezanka miala jeden atak w zyciu jako nastolatka, teraz ma nawet prawko wiec uszy do gory! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje za to co piszesz :) :* Ja też mam epilepsje ale ataku nigdy nie miałam, albo miałam i o tym nie wiem... Wierzę w to że Zu z tego wyrośnie i cieszę się, że to jest taka odmiana epilepsji, że nie pada na ziemię i że nie ma drgawek. Na początku też wmawiałam sobie, że to na pewno wina wady wzroku ale z czasem zaczęło to nieciekawie wyglądać.

      Usuń
  3. Wiem, że to straszne na początku, ale z tym naprawdę da się żyć, zwlaszcza jak się chorobę wcześnie zacznie leczyć. Trzymam kciuki za Zu, żeby leki jej pomogły, a Wam życzę dużo siły :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziękuję :) Wiem, że da się z tym żyć. Już nie panikuję, stwierdziłam że takie już jest życie i każdy na coś choruje. Ja i Zosia mamy niedoczynność a Zuzia padaczkę. Nic z tym nie zrobimy, trzeba brać leki i żyć dalej:)

    OdpowiedzUsuń
  5. moja sąsiadka w mieście Ś ma córkę z padaczką ale po lekach to się zmniejszyło a teraz prawie w ogóle nie ma ataków będzie dobrze zobaczysz

    OdpowiedzUsuń
  6. Masakra... jak slysze o tych wszystkich chorobach, zaburzeniach i lekarzach to mnie cos bierze... my jezdzimy z kinia od urodzenia, a dalej sie nie skonczylo bo znow nas czeka wyciecie torbieli na luku brwiowym ehhh.. i zalatwiamy zabieg w Katowicach w szpitalu. Kinia moja miala EEG robione w wieku 3 lat, musiala spac.. robilismy badanie prywatnie, najpierw musialam ja uspac, bylismy tam wieczorem, wiec spoko bylo, bo polozylam sie z nia na lozku, troche ciezko bylo ja uspac, bo inne miejsce, ale w koncu zasnela. badanie trwalo ok.30-40min... u was pewnie tez tak bedzie.. Nie jest zle, tylko zalozenie tego czepka na glowe i nasmarowanie zelem jest niekomfortowe, ale jak dziecko zasnie twardo to sie nie obudzi;))

    OdpowiedzUsuń

Bardzo Ci dziękuję za komentarz:)
Jeśli jesteś tu pierwszy raz zostaw swój adres napewno Cię odwiedzimy:)
Obraźliwe komentarze będą natychmiast usuwane.